Dalej nie znalazłszy żadnego zlecenia, najemnik postanowił odwiedzić jedyną osobę jaką znał w mieście- Vey. Nic poważnego, po prostu chciał zobaczyć, co u niej. Mimo ogromnej nieśmiałości jaką przejawiała w ich rozmowie, czyniąc ją trudną i pełną absurdów zafascynowała go ta niepozorna elfka.
Jednak w chwili, gdy przekroczył próg punktu medycznego przekonał się, że o to wcale nie był dobry pomysł. W lazarecie roiło się od strażników, a gdzie oni, tam kłopoty. W jednej chwili cała postać Variana spięła się gotowa na wszystko i mężczyzna tylko siłą woli odsunął rękę od miecza, nie chcąc przyciągać problemów.
Offline
Vey ucieszyła się. Kolejna osoba w lazarecie to kolejne zajęcie wolne od tej głupiej sytuacji, w której żołnierze dawno już powinni zabrać osoby aresztowane lub wypuścić resztę wolno. Niecierpliwiła się, a widok Variana przyniósł jej odpoczynek.
-Oh... witam, coś się stało? Jesteś ranny? -zapytała ożywiona i zaciekawiona.
Dość szybko przemierzyła salę i niemal od razu zabrała się za oględziny ubrania w poszukiwaniu ran. To mogło wydać się dziwne, ale w tym wszystkim była delikatna i bardzo sympatyczna.
Posiadane zioła i leki:
5 sarmakera, 4 aramisów, 5 Archomontis Eleas, 1 Arnorchinus Deleis, 2 Procventuis, 5 maści z Ognistej Zgrozy
W dowód uznania za sztukę medyczną przyjmuję:
czysty bimber lub spirytus, szklane naczynia i słoiki, czysty garnek duży lub mały, lniane woreczki wielkości dłoni, i inne
Offline
Moderator
Drzwi do Punktu otworzyły się gwałtownie z głośnym hukiem uderzając o ścianę, do której zostały przymocowane. Pięciu krasnoludów wpadło do środka wesoło podśpiewując jedną ze swoich zabawnych pieśni. Trzech dźwigało różnego typu narzędzia budowlane a pozostałych dwóch zmagało się z wypełnioną po brzegi beczką piwa.
- Witaj pani! Bodrin, do usług. - Zakrzyknął idący na przedzie krasnolud. Dumna, pewna siebie postawa świadczyła o niewątpliwej roli przywódcy w tej ekipie. - Mamy tu podobno przekuć kilka ścian. Atroth nam już wszystko wyjaśnił więc tylko wskaż nam gdzie mamy poszerzyć i odsuń pacjentów, żebyś nie musiała wyciągać z nich gruzu. - Odwrócił się do swoich ludzi i krzyknął głośno. - Otwierać beczkę i brać się do roboty!
Offline
Zdziwiła się. Na Varianie nie znalazła ran ani obić przy najmniej powierzchownych, a huk otwieranych drzwi po prostu zaskakiwał. Czekała jeszcze jak Strażnik, modrerca, Artill i Shiawase opuszczą jej lazaret. W końcu w sumie byli zdrowi, a przy najmniej w stanie pójść i być tylko czasem doglądanymi. A tu wbiły się jeszcze krasnoludy.
-Panowie... ja nie mam planów okolicznych budynków. Powinniście chyba wiedzieć, co i jak robić... -spojrzała na nich wzrokiem pełnym błagania o zmiłowanie.
Następnie zwróciła się do Strażnika:
-Wybacz, panie, ale to nie jest dobre miejsce na areszt. Czy możesz zabrać pacjentów skoro czują się już lepiej pod swoją kuratelę na posterunek na dalsze przesłuchania lub gdziekolwiek? -nie miała już siły na dalszą walkę i krzyki. Pozostało jej tylko żerowanie na litości. Ręce po prostu jej opadały.
Posiadane zioła i leki:
5 sarmakera, 4 aramisów, 5 Archomontis Eleas, 1 Arnorchinus Deleis, 2 Procventuis, 5 maści z Ognistej Zgrozy
W dowód uznania za sztukę medyczną przyjmuję:
czysty bimber lub spirytus, szklane naczynia i słoiki, czysty garnek duży lub mały, lniane woreczki wielkości dłoni, i inne
Offline
Gdy do niego podeszła i zaczęła badać po prostu go zatkało. Po prostu zabrała się do rzeczy. Widać było, że leczenie jest całym jej życiem. Nie była nawet w stanie pomyśleć, że Varian po prostu przyszedł z wizytą towarzyską. Nim jednak zdążył się odezwać, do środka wpadły krasnoludy i totalnie wytrąciły elfkę z równowagi. Dokładając do tego strażników lazaret stał się wirem chaosu i to skupionego wokół niej, drobnej cichej uzdrowicielki. I widać było po Vey, ze ją to przerosło. Najemnik postanowił coś z tym zrobić. Nie mógł patrzeć, jak taka krucha istota zostaje rzucona na pastwę tych wszystkich ludzi i ich pretensji.
Dla zwiększenia efektu położył rękę na głowni miecza i spojrzał groźnie na krasnoludy.
-Byli by Panowie na tyle mili i poczekali przy drzwiach, a nie wdzierali się do LECZNICY, jak do jakiegoś burdelu z żądaniami, jakbyście zamawiali dziwki do pokoju.
Mówił z lodowatym spokojem, pod którym jednak było czuć tłumiony gniew. Dalej trzymając rękę na broni stanął między Vey a krasnoludami i wyczekująco popatrzył z góry na krasnoludy.
Offline
Moderator
Krasnolud podrapał się w zamyśleniu po głowie i zaczął intensywnie myśleć nad słowami uzdrowicielki.
- Święta prawda! Niech mnie górskie trolle biją.. Zapomniałem, że Atroth wręczył mi mape skrzydła. - Szybko podbiegł do jednego z krasnoludów i wyjął z targanego przez niego tobołka zwitek papieru. Rozłożył go i zaczął szybko przebiegać oczami po mapie przedstawiającej plan całego skrzydła. Podrapał się po brodzie i rozejrzał po Punkcie. Machnął ręką na jedną ze ścian.
- Wystarczy, że tam przekujemy. Wyjdzie idealnie z zamówieniem. - Krasnoludzkim zwyczajem wypił haustem kufel piwa i wziął kilof do ręki ale nim ruszył do pracy zatrzymały go gniewne słowa mężczyzny. Krasnolud zachichotał cicho patrząc jak najemnik sięga do rękojeści miecza. Chętnie by się w dał w bitke jak za dawnych czasów wojny z goblinami ale cóż.. praca czekała.
- Skoro w swoim mniemaniu damy bronisz to słownictwa bardziej kwiecistego używaj. - Odepchnął lekko zagradzającego mu drogę mężczyznę i stanął pod ścianą. - A teraz pan nie przeszkadzaj bo robota do zrobienia. - Zakrzyknął do swojej ekipy budowlanej: - A wy co tak stoicie!? Nie czas na bitke, zostawcie chłopa w spokoju i kuć pomagajcie. - Spojrzał na obecnych w Punkcie ludzi. - Odsunąć się od tej ściany. Za uszczerbki na zdrowiu nie odpowiadamy.
Zaczął raz po raz uderzać mocno w ściane aby poszerzyć pomieszczenie, drużyna poszła jego śladem zapominając o gniewnym najemniku. Ale czym jest praca bez dobrej przyśpiewki. Już po chwili w Punkcie zabrzmiała improwizowana piosenka.
Hej ho!
W ściane bij,
I piwo z beczki pij!
Najemnika taki los,
Że zaraz dostanie w nos!
Lekarka patrzy krucho,
Chyba chce dać w ucho!
Ostatnio edytowany przez Kylar Stern (2013-09-07 16:38:19)
Offline
Na słowa Variana zalała się rumieńcem i mocno speszyła. Gdy jednak krasnoludy wyglądały jakby miały się szykować do rozbijania ścian chwyciła jakieś prześcieradło by nakryć swoje biurko, na którym porcjowała właśnie zioła.
-Wykujcie tu tylko drzwi! Zamurujcie tam co trzeba... Nie róbcie niczego niepotrzebnego... Począwszy od głupiej walki! Jeśli wszystko tu będzie w pyle i cemencie nijak nikomu nie pomogę dojść do zdrowia z połamanymi żebrami i pociętymi twarzami! -zawołała błagalnie próbując szczelnie przykryć blat razem z zawartością stołu.
W głowie wciąż miała bezceremonialne porównanie lazaretu z przybytkiem negocjowanych uciech. Sama poczuła się porównana co najmniej do panny dającej takie uciechy. Co gorsza, sama dobrze nie miała okazji jeszcze ich poznać co nieco było frustrujące przy takim porównaniu. W sumie nigdy by nie wpadła na to by lekarkę porównywać do takiej osoby, a lazaret mimo, że znajdują się w nim łóżka nie jest miejscem gdzie zaznaje się takich przyjemności.
Posiadane zioła i leki:
5 sarmakera, 4 aramisów, 5 Archomontis Eleas, 1 Arnorchinus Deleis, 2 Procventuis, 5 maści z Ognistej Zgrozy
W dowód uznania za sztukę medyczną przyjmuję:
czysty bimber lub spirytus, szklane naczynia i słoiki, czysty garnek duży lub mały, lniane woreczki wielkości dłoni, i inne
Offline
Po chwili, zrobiło się już w punkcie dosyć tłoczno. Vey, strażnicy, trójka, a raczej dwójka podejrzanych, teraz także Varian i kilku krasnoludów.
- Tak więc, skoro widzę, że ze wszystkimi już lepiej, zabieramy Shiawase i Artilla ranionego w brzuch, tymczasem tamten może odejść. To chyba wszystko. Dziękujemy, Vey za udostępnienie na dłuższą chwilę punktu.
Jeden strażnik ostrożnie podniósł zabójcę, dwóch pozostałych podeszło do Shiawase, by nie próbowała uciec. Mogli już spokojnie odejść w stronę koszar.
Offline
Drzwi do punktu medycznego otworzyło lekkie kopnięcie, po chwili w wejściu pojawił się mężczyzna ubrany w czarno-czerwoną szatę z kapturem oraz maską koloru szaty. Na rękach trzymał kobietę, rozejrzał się dokładnie po punkcie starając się zorientować kto w nim się znajduje. Wszedł do środka, powoli nachylił się, aby postawić Tsuki na nogach i szybkim ruchem wyprostował się opierając ją o siebie. - Witam. Nie przeszkadzamy? - powiedział dość poważnym tonem.
Offline
Moderator
Nie zważając na słowa uzdrowicielki Bodrin i jego pomocnicy szybko wykuli dwie dziury gdzie mieli zamiar umieścić drzwi tworząc w ten sposób dwa dodatkowe pomieszczenia.
- Aby tam przekujemy, trochę zamurujemy i będzie gotowe. - Rzucił przez ramię w stronę uzdrowicielki i przeszedł do drugiego pomieszczenia. Jedno z nich było dokładnie tego rozmiaru jaki podała Veylin a drugie dwa razy większe co idealnie skracało pracę Bodrina.
- Mamy dziś szczęście chłopcy. - Stanął na środku pomieszczenia i przeszedł się po prostej linii od ściany do ściany. - Tu postawimy ścianę i będzie w sam raz. Po drugiej stronie.. - Wskazał na przeciwległą ścianę. - jest chyba metr więcej ale już nie będziemy się męczyć.
Skinął na swoją ekipę, której członkowie zaczęli kłaść na środku przygotowaną zawczasu zaprawę. Dwóch z nich zeszło po cegły, które ze sobą przywieźli. Mając materiały zaczęli stawiać ostatnią ścianę, która dzieliła ich od zakończenia pracy w tej sali.
Offline
Póki krasnoludy jej nie przeszkadzały ona nie przeszkadzała im. Widok jednak kolejnej osoby otwierającej drzwi kopniakiem nieco ją wyprowadził z równowagi.
-Szanowny majstrze? Możecie jeszcze zerknąć na zamek do drzwi? Wymaga naprawy od ciągłego otwierania go za pomocą obuwia. -mówiąc te słowa wbiła lodowaty wzrok w mężczyznę mając nadzieję, że poczuje się do odpowiedzialności.
Zdziwiło ją, że chłopak, który przyszedł przed osobliwą parką nie odzywał się od dłuższego czasu, dlatego też wstała i podeszła do Variana.
-Usiądziesz? Jeśli Twoja sprawa nie jest zbyt pilna zajmę się nimi. -powiedziała spokojnie, nieco przepraszająco.
Stojąc koło Variana znów spojrzała na parkę. Nie dostrzegła na pierwszy rzut oka niczego co uniemożliwiałoby zapukanie i samodzielne chodzenie (bo nikt nie opisał obrażeń ani ran jak prosiłam już kilka razy).
-Coś się stało? -zapytała z wyczuwalnym dystansem.
Posiadane zioła i leki:
5 sarmakera, 4 aramisów, 5 Archomontis Eleas, 1 Arnorchinus Deleis, 2 Procventuis, 5 maści z Ognistej Zgrozy
W dowód uznania za sztukę medyczną przyjmuję:
czysty bimber lub spirytus, szklane naczynia i słoiki, czysty garnek duży lub mały, lniane woreczki wielkości dłoni, i inne
Offline
Naz szybkim krokiem chciał udać się do lekarza póki wieść o jego czynie nie rozniosła się po Caelumie, wszedł szybkim krokiem do skrzydła Caelumian i spojrzał na drzwi od punktu, zdziwienie na jego twarzy pojawiło się szybko ponieważ stał tam mężczyzna z jego celem.
- Teraz mi się uda.
Podbiegł do niej szybkim krokiem wyjmując swój miecz i pchnął nim z rozbiegu w stronę jej pleców, a dokładniej to w okolice jej serca.
Ostatnio edytowany przez Nazael (2013-09-11 14:14:50)
Moja KP
Serwer haxball ZAPRASZAM hasło: ziemiacaelum
Offline
Vey sama ledwo uniknęła przebijającego się przez dziewczynę ostrza. Wytrzeszczyła oczy, gdy z ust Tsuki polała się krew. A potem wojownik przekręcił jeszcze miecz. Vey zamknęła oczy i złapała opadającą dziewczynę. Nie mogła nic zrobić prócz trzymać pannę w objęciach w jej ostatnich chwilach i powstrzymywać chociaż nieco śmiertelne drgawki. Powoli sama zaczęła się kolebać nucąc jakąś dziecinną kołysankę. Wszystko wyglądało jak uspakajanie kwilącego berbecia.
Posiadane zioła i leki:
5 sarmakera, 4 aramisów, 5 Archomontis Eleas, 1 Arnorchinus Deleis, 2 Procventuis, 5 maści z Ognistej Zgrozy
W dowód uznania za sztukę medyczną przyjmuję:
czysty bimber lub spirytus, szklane naczynia i słoiki, czysty garnek duży lub mały, lniane woreczki wielkości dłoni, i inne
Offline
Pojawienie się w Punkcie Medycznym Nazaela było wstrząsające. Ale jak można do jasnej ciasnej zabijać kogoś w punkcie medycznym, TUŻ POD OKIEM STRAŻNIKÓW!? Nie, to naprawdę szczyt wszystkiego. Jeden ze strażników próbował go zatrzymać, bo dosyć szybko zauważył, co się szykuje, jednak było za późno. Tsuki upadła w objęcia Vey. Strażnik rzucił się na Nazaela, wyrwał mu miecz z ręki i przygwoździł go do ziemi.
- Stój! Zwariowałeś!? - krzyknął do niego.
Dwóch innych podbiegło do Tsuki, próbowali coś powiedzieć, zrobić. Z dziewczyny odchodziły siły. Słabła. Ulatywało z niej życie. Zamknęła oczy i już więcej nie zdołała ich otworzyć.
Offline
Nazael w chwili uderzenia o ziemię uderzył o nią głową i popłynęła mu krew, gdy strażnik go budził poczuł się słabo lecz się nie poddawał, udało mu się nie przejmował się niczym więcej lecz nie chciał siedzieć za kratami, jego łokieć wyślizgnął się spod ciała strażnika i zamachnęła się łokciem na niego, miał nadzieję na zrzucenie go z siebie lub chwilowe ogłuszenie.
- To nie będzie takie proste.
Pomyślał w tym samym momencie.
Moja KP
Serwer haxball ZAPRASZAM hasło: ziemiacaelum
Offline