#1 2013-06-30 21:44:41

 Anárion S. de Voltarie

Mieszkaniec

46931968
Zarejestrowany: 2013-06-29
Posty: 6
Punktów :   

Las

Las… Piękne skupisko materiału budowlanego podkreślone subtelnie życiem, z nutą zieleni na gałęziach…  Setki, powiedziałbym tysiące drzew niczym wielka armia rozciągająca się daleko poza nieboskłon, jakoby wielka armia zdrzewiałych awanturników, okrytych zielonymi czepcami czekających na bitwę od początku swego życia… O zbłądzenie tutaj nie trudno, jednak nic nie powinno się tutaj jeszcze próbowało targnąć na nasze życie… Raczej… Wspaniałe, ujmujące odcienie zieleni oraz burza zapachów niesionych przez wonne kwiaty, dziesiątki zwierzęcych istnień buszujących w owych ostępach oraz pieśni snute przez leśnych mieszkańców sprawiały że miejsce to jest wręcz rajem dla człowieka, elfa oraz każdej istoty dla której zieleniące się ostępy stanowią jakąkolwiek wartość… Każdy wędrowiec, który cechuje się spokojem duszy i ciała może zaznać łaski dosłyszenia pieśni, wcześniej już wspomnianej…



        Tutaj wędrowcze spokój odnajdziesz,
        Tutaj wędrowcze odpocząć zdołasz,
        Gwarantuję, że jeszcze tutaj przybędziesz,
        I mnie w tej ciszy zawołasz…

Offline

 

#2 2013-08-31 02:22:53

 Ali Baba

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-02-15
Posty: 240
Punktów :   

Re: Las

Elfka nie miała dosyć, chciała jeszcze trochę wyćwiczyć Eaza. Był on wyćwiczony, tyle, że miał pewną przerwę i trzeba było odświeżyć jego wrodzoną wytrzymałość, jego prędkość, siłę i inne atuty. Ten koń miał mnóstwo możliwości i trzeba było je dobrze wykorzystać. Był to koń wprawdzie wojenny. Umiał przeżyć naprawdę długo w skrajnych warunkach dźwigając dodatkowo oprócz jeźdźca jego ekwipunek, miecze, kusze, flagi, zbroje, bukłaki na wodę czy kalimatę. Właściwie Eaz w Caelumie długo nie leniuchował. W kółko musiał gdzieś się udawać za dziewczyną.
Ali Baba nie mając dosyć postanowiła jeszcze raz dzisiaj konia wypróbować. Spokojnie szła wydeptaną wilgotną, gliniastą ścieżką pośród głębokiego cienia rzucanego na szlak przez pobliskie, jeszcze młode i niezbyt wysokie, oryginalne drzewa. Pewnym stępem Eaz machał energicznie głową i ogonem. Szedł pewnie, wręcz parł do przodu. Elfka w tym czasie mogła podziwiać miejscową faunę i florę. Oglądała się uważnie na boki i patrzyła na rośliny, które nie występowały w puszczy. Słuchała świergotania ptaków, potencjalnych słowików czy arikond. Im dalej zagłębiała się w chaszcze tym bardziej było słychać dziką, tajemniczą zew. Jakieś chrobotanie, szczekanie, bardzo odległe wycie, stukanie dzięcioła czy pekana, chuchanie sów. W końcu rytmicznej wędrówki stępem parka doszła do małej ciasnej i po części zarośniętej  ścieżki na zbaczającej od głównej drogi. Ciekawska tam właśnie wprowadziła. Miło było chodzić pośród takiej dziczy. Niektóre młode gałęzie wpychały się na tę dróżkę, przez co dziewczyna miała nie mały problem z odsuwaniem tych roślinnych wyrostków. W końcu, po kilkunastu metrach bardzo mocno zadrzewionego młodymi drzewkami i krzakami dróżki, ukazało się wyjście na ogromną polanę. Mogła mieć nawet kilka kilometrów. Elfka początkowo powoli skierowała konia na świeżo zieloną trawę. Eaz stanął niepewnie. Nie chciał niszczyć takiej zielonki. Jednak elfka nie zważała na stan darni i popatrzyła na wprost. Ten szeroki pas był ogromny. Można było na nim prowadzić zawody rycerskie, konne, czy wystawy hodowlane. Można na niej rozbić obóz, czy urządzić święto. Elfka wzięła głęboki wdech i pokierowała koniem tak, by w kłusie szedł po okręgu. Sama musiała się jeszcze wiele nauczyć. Siedzenie w siodle nie było czymś nadzwyczajnym. Trudniejsze okazałoby się, gdyby miała spacerować bez przeszkód po grzbiecie wierzchowca.
Zrobili kilka okrążeń. Nakierowała konia na długą nieokreśloną przed nimi przestrzeń. Chwyciła mocno lejce i poprawiła ułożenie nóg w strzemionach. W końcu wypchnęła konia i popędziła do galopu. Pochyliła się w przód, ku jego szyi. Elfka po kilkudziesięciu metrach uniosła się ponad siodłem, by nie odbijać się jak worek kartofli o grzbiet zwierzęcia. Podczas galopu, zwłaszcza takiego szybkiego, wyścigowego, powinno się trzymać wysoko tyłek, żeby koń nie ponosił dodatkowego obciążenia. Tak więc trzymała się na koniu tylko właściwie stojąc w strzemionach i mając ręce oparte lekko na szyi wierzchowca.
Pędzili tak pierwsze dwa kilometry. Wtedy galop zamienił się w cwał. Ominęli po drodze spłoszone ich obecnością, stado łani i jeleni.
Dziwne było,  dlaczego łąka jeszcze się nie kończy. Jednak dalej biegli. Byli ciekawi, co kryło się na końcu tej wielkiej polany. I w końcu, po czterech kilometrach ukazała się wreszcie ściana wysokich na dwadzieścia metrów drzew. Wtedy elfka zaczęła powoli stopować rozpędzonego konia. Zmieniła dosiad lekko się prostując, pociągała powoli za wodze i zaczęła wpasowywać się w podskakujący ruch. W końcu ostudziła konia do kłusa i zaczęła anglezować. Lubiła takie małe pokazanie sił. Lubiła tak się ścigać z wiatrem. Była w ogóle ciekawa, czy w Caelumie są wyścigi konne, ale... nawet gdyby były to musiałaby się jeszcze bardziej przygotować.
Powoli zawracała i lekkim stępem parka zmierzała ku początkowi polany.
Zbliżało się południe. Było parno i ta przechadzka robiła się powoli męcząca. Owszem, można było jeszcze dalej ciągnąć tą wędrówkę, która w tej chwili zbytnio przyjemna nie była. Skwar dokuczał obydwóm istotom. Po skroniach elfki spływały powolnie po jej skroniach. Koń natomiast cały błyszczał się w słońcu, przednie nogi, pierś i dolną część szyi miał zamazane w białej ślinie. Elfka zeszła z konia i zrównała się z nim. Stanęli. Poluźniła wierzchowcowi nieco popręg, natomiast cienkie paski łączące siodło ze strzemionami skróciła, żeby metalowe ostre zakończenia nie obijały boków zwierzęcia. Poza tym ściągnęła jeszcze to wredne ogłowie i wyciągnęła to irytujące kiełzno z pyska, kładąc je na siodle. Dreptała po wilgotnej trawie trzymając rękę na szyi zwierzęcia. Nigdzie się jej teraz nie spieszyło. Mogła spokojnie i powoli zawędrować do stajni. Było sporo czasu i sporo drogi do pokonania. Jakby nie było, ładne osiem, czy nawet dziewięć kilometrów...
W końcu, po niespełna godzince, wyszli z polany na główną ścieżkę. Tam Ali znów poprawiła cały rząd, z powrotem zmuszona była założyć Eazowi wędzidło w pysk. Zależało jej teraz, na jak najszybszym opuszczeniu tego lasu. Była już nieco zmęczona. Koń zapewne też.

-->

Ostatnio edytowany przez Ali Baba (2013-09-08 00:47:27)


Karta Postaci
Rozpoczął się właśnie początek końca...

~Ali Baba odeszła~

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pokeswiat.pun.pl www.torpiaavalon.pun.pl www.xxhogwartxx.pun.pl www.123tza.pun.pl www.hple.pun.pl