#31 2013-06-30 00:42:55

 Ali Baba

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-02-15
Posty: 240
Punktów :   

Re: Stajnia

Elfka już wracając spostrzega Baldura jadącego w jej stronę. Wysłuchuje tego, co ma jej do powiedzenia i milczy.
- Z gorącą herbatą? Jak będzie, to będzie. - mówi z przekąsem i ironią w głosie. Odwraca głowę w drugą stronę.
- Żegnaj, idź pomagać innym, bo chyba jest komu - uśmiecha się rzucając te słowa na wiatr i nie wiedząc, że naprawdę ktoś potrzebuje jego pomocy. Idzie do koni. głaszcze je pieszczotliwie. Później szuka w feralnym domu jakiś naczyń, w których mogłaby sporządzić jakąś a'la kaszkę dla malucha. Po półgodzinnym szukaniu i błądzeniu w pajęczynach znalazła się miska, a nawet moździerz. Elfka bierze naczynia, wychodzi do studni, nabiera wody do wiadra i myje przyrządy. Po tym łuska szarłat i jego nasiona. Jadła go, jak była mała. Przy okazji podbiera sobie kilka nasionek, od tak, do przegryzienia. te wyłuskane mieli w moździerzu na papkę i dodaje jeszcze świeże listki mięty. Jedzenie gotowe. Podchodzi do dziecka bawiącego się grzywą Eaza, siada obok niego, bierze na ręce i karmi łyżeczką. Kiedy zniknęło całe jedzenie, Ali układa małego na plecach i czeka, żeby mu się odbiło. Po chwili zostaje ukończony cel. Elfka wkłada małego do koszyka i myśli, co z nim teraz dalej zrobić...
W Gnieździe powinni mi pomóc, tak sądzę... - myśli ze szczyptą nadziei. Wstaje i zaprowadza obydwa konie na pastwisko obok, z nieuszkodzonym ogrodzeniem.
- Eaz, Roki... Zostańcie tu i uważajcie na siebie. Ja wrócę niedługo, muszę załatwić w końcu tą sprawę...
Grzebie coś przy zawiniątku i idzie w stronę Gniazda.

-->

Ostatnio edytowany przez Ali Baba (2013-06-30 00:58:58)


Karta Postaci
Rozpoczął się właśnie początek końca...

~Ali Baba odeszła~

Offline

 

#32 2013-07-26 16:45:50

 Airi

Mieszkaniec

33682749
Zarejestrowany: 2013-02-06
Posty: 233
Punktów :   

Re: Stajnia

Airi truchtem przemierzała puszcze. Chciała dotrzeć do stajni w miarę szybko, ale zszyta rana w boku dawała od czasu do czasu, o sobie znać. Może nie tak bardzo jak jakiś czas temu, ale była to pewne niedogodność. Musiała pewnie udać się znowu do uzdrowiciela, żeby ściągnął jej te szwy, w końcu za niedługo powinno się to ładnie zrosnąć.
Nowa tunika ciągle spoczywała w torbie, nie chciała jej zniszczyć biegnąc przez las. Ciągle zahaczała przez przypadek o jakieś gałązki i po prostu nie było sensu, by założyć teraz tę część ubrania. Byłoby to po prostu marnotrawstwo, w końcu dostała ją za darmo. I tak musiała udać się do krawca, żeby zszył jej dziurę w spodniach, ale to mogło poczekać. Teraz musiała sprawdzić co z Rokim. Już dawno temu powinna go odwiedzić, a jakoś ciągle nie znalazła na to czasu. Co Ali by sobie o niej pomyślała? Miała nadzieję, że nie miała jej tego za złe.
Wreszcie dotarła do płotu i zgrabnie przez niego przeskoczyła, by następnie pobiec do stajni. Stanęła przed wejściem.
- Ali, jesteś? - krzyknęła głośno i czekała chwilę. Nikt nie przyszedł. Elfka pomyślała, że najwidoczniej musiała tamta wybyć w nieznanym jej kierunku. - Ali? Gdzie ona...?
Dopiero wtedy gdy zrezygnowana odwróciła się, zobaczyła w jakim stanie są konie pasące się na łące. Może nie były strasznie zaniedbane, ale mogło być lepiej, gdyby tylko ktoś tu był. Gdyby miały siano czy jakąś pasze, a koryto byłoby pełne. Westchnęła przyglądając się temu. Mogła tu przyjść wcześniej, ale skąd miała wiedzieć, że tej dziewczyny tu nie będzie? Grunt, że Eaz i Roki musiały znaleźć gdzieś jakieś inne źródło wody. Jednak tak czy inaczej postanowiła napełnić koryto wodą ze studni, żeby miały blisko siebie miejsce gdzie mogły zaspokoić pragnienie.
Gdy skończyła, podeszła do pasących się zwierząt. Nie wiedziała kiedy wróci Ali Baba, ale nie mogła ich wziąć ze sobą, a i zostanie w tym miejscu nie wchodziło w grę. Miała jeszcze wiele do zrobienia w mieście.  Pozostało jej mieć nadzieję, że skoro dały sobie do jej pory radę, to poradzą sobie jeszcze przez jakiś czas. Pogłaskała pierw Rokiego, później Eaza po szyi i nie spiesząc się zbytnio udała się w stronę stolicy.

Offline

 

#33 2013-07-30 11:49:08

 Ali Baba

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-02-15
Posty: 240
Punktów :   

Re: Stajnia

Nareszcie. Tak długo jej tu nie było. Cieszyła się, kiedy wkroczyła na usypaną igłami ścieżkę. Zapach lasu i ćwierkanie leśnych ptaków. Tego chyba potrzebowała teraz najbardziej.
Tuż przed bramą do stajni kroki elfki usłyszał jej stary dobry znajomy. Eaz był na to wyczulony. Podszedł do ogrodzenia i wystawił swój uroczy łeb, wyciągnął go daleko by widzieć więcej. Elfka z daleka dostrzegła tą charakterystyczną wielką łysinę, jeśli nie latarnię na głowie ogiera. Mimo wszystko jednak nie przyspieszyła kroku. Spokojnie podeszła do konia. Wyciągnęła ku niemu rękę i pogłaskała po głowie. Eaz zaczął machać łbem w geście zadowolenia i przybliżył łeb do jej twarzy. Ali przytuliła się do niego. On był jej lekarstwem na to, co ostatnio się stało. Eaz poocierał się o nią głową, a potem wyślizgnął swój łeb i zaczął rżeć z radości, a potem jeszcze znów wyciągnął głowę w stronę elfki i musnął ją chrapami po twarzy. Elfka pogłaskała go jeszcze raz po głowie.
Odwróciła się i skierowała swe kroki do studni. Nabrała wiadro wody i ruszyła z nim do koryta. O dziwo było ono do połowy pełne, czyli ktoś tu musiał być. Po chwili namysłu wysunęła się jedna osoba. Ali wlała zawartość wiadra i poszła napełnić je jeszcze dwa razu. Po wykonaniu tejże czynności oparła ręce o belkę ogrodzenia i położyła na nich głowę patrząc na pasące się konie. Nie wyglądały źle, trawy mieli pod dostatkiem, ale potrzebny jest jeszcze owies...
Owies... Skąd by go tu wziąć? - pomyślała.
Obejrzała się nerwowo za siebie słysząc trzask deptanych gałązek, ale na szczęście to by ten kochany zdziczały kogut. Wskoczył na płot  i chodził po nim, aż doszedł do elfki. Wtedy głośno zapiał. Ali uśmiechnęła się. Był to śmieszny kurak i jeszcze bardziej siebie z każdym swoim występkiem w tym pogrążał. Ali popatrzyła na jego kurzą gromadkę. Niektóre gdakały, co mogło być oznaką, że za chwilę siądą i będą wyczekiwać trzy tygodnie na swoje potomstwo. To było z pewnej perspektywy słodkie.
Elfka odwróciła się i skierowała swoje kroki do stajni. Drewniane stare boksy wyglądały bardzo przytulnie, sielsko i mimo tego dostojnie. Zdziwieniem były ich pootwierane drzwi. Ali zerkała do każdego z boksów. Resztki słomy i obornika po tych mieszkańcach, którzy byli tu kiedyś znajdowały się a każdym z nich.
Trzeba wziąć miotłę i tu jeszcze ogarnąć. - pomyślała.
- Ile ja mam jeszcze tutaj roboty? - powiedziała sama do siebie otwierając szerzej oczy. Westchnęła. Poszła do stodoły po swoją prowizoryczną, wróciła miotłę i zaczęła wymiatać po kolei każdy boks. Po godzinie były czyściutkie.
- To teraz słomę trzeba skombinować... Są przecież żniwa, z tym nie powinno być problemu. - mówiła sama do siebie.
Wyszła ze stajni. Oparła miotłę o ścianę i szukała jakiegoś wozu. Po tym, co stało się poprzedniego wieczoru była pewna, że nie utrzyma się w siodle, ani że w ogóle na nie nie wejdzie. Skoro to była stajnia to musiały być tu jakieś wozy... Porozglądała się przez chwilę i dopiero teraz rzucił się jej w oczy wóz, którym przyjechała Airi. Uprząż, wędzidło. Ali podeszła do ogrodzenia ogólnika i wezwała spokojnie Rokiego. Koń podszedł ochoczo machając łbem radośnie.
Witaj Roki- uśmiechnęła się do niego elfka i pogłaskała po szyi. - Czy zechciałbyś mi pomóc? Muszę kupić wam jedzenie, a po tym, co się stało... - zatrzymała się dobierając odpowiednie słowa i spojrzała na ziemię pod swoimi stopami. Spojrzała znów na konia - Źle się czuję i nie mogę pojechać na Eazie. A tak, kto wie, może i dzisiaj udałoby nam się załatwić tą sprawę. Byłby spokój - uśmiechnęła się do konia. On popatrzył na nią błagalnym wzrokiem i pomachał radośnie głową. Elfka uśmiechnęła się do niego jeszcze raz, przejechała dłonią po jego szyi i otworzyła bramę, by koń mógł wybiec i podejść do wozu.
- Ty natomiast kochasiu musisz pilnować dobrobytu. Rób za księżniczkę Selenę -uśmiechnęła się  ironicznie, ale wiedziała, że nie powinna tego powiedzieć. Eaz machał głową naśladując starą znajomą. Uniósł wysoko łeb i ogon i zaczął się w kłusie panoszyć. Natomiast Ali podeszła do studni, napełniła wiadro z wodą, wzięła wędzidło i starannie umyła. To bardzo ważne zachować higienę, zwłaszcza, jeśli taki kawałek metalu trafia koniowi do pyska. Delikatnie włożyła Rokiemu  do pyska kiełzno. Pomlaskał chwilę, przeżuwał koralik. W tym czasie Ali wzięła jakieś stare leżące na oknie zgrzebło i zaczęła delikatnie acz dogłębnie czyścić konia. Po chwili, kiedy martwe włosy i naskórek opadły z jego masywnego ciała, Ali mogła włożyć na niego uprząż i zaprząc go do wozu.
- Jeszcze raz Ci dziękuję - pocałowała go w jego czoło i przeszła na wóz ciągnąc długie lejce za sobą. Usiadła na miejscu woźnicy i ruszyła konia na przód w kierunku młyna.

  -->

Ostatnio edytowany przez Ali Baba (2013-07-31 14:52:50)


Karta Postaci
Rozpoczął się właśnie początek końca...

~Ali Baba odeszła~

Offline

 

#34 2013-08-12 16:57:35

 Ali Baba

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-02-15
Posty: 240
Punktów :   

Re: Stajnia

Wolnym krokiem, pełny po brzegi workami i snopkami słomy, nieduży wóz, wjechał do stajni. Bronco z wdziękiem poruszał swoją masywną, acz krępą szyją w rytm chodu. Przejechali bramę posesji. Koń stanął na środku dziedzińca i mielił koralik od kiełzna w pysku. Ali Baba zeszła z wozu i porozglądała się po stodole. Wszystko nadal ją bolało, ale niestety nie mogła tak zostawić konia na środku dziedzińca.
Poszła do stodoły i rozglądała się po niej. W pewnym kącie dostrzegła drewniane schody, prowadzące na górę. Weszła ostrożnie po nich trzymając się poręczy, jak małe dziecko. Zrobiło jej się słabo. Odczekała moment nadal trzymając się kurczowo drewnianej belki. Zrobiło jej się lepiej. Zamachnęła się i weszła na górę. Podeszła do uchylonych drzwi na końcu pomieszczenia. Panorama na stajnię. Widok stąd był wspaniały. Całą stajnię można było dostrzec. Nawet to, czego nie widzi się będąc na ziemi...
Za chatą ciągnęło się długie pastwisko, przez które wleciała. Między tym padokiem, a tym, w którym był obecnie Eaz było jeszcze kilka pastwisk. Dodatkowo jeszcze za drzewami był schowany specjalny parkur treningowy, karuzela i okrągły, wysypany najprawdopodobniej piaskiem wybieg. Ali usiadła w taki sposób, że jej długie jak na jej wzrost nogi dyndały i czasem piętą waliły w ścianę budynku.
Słoneczne niebo w pewnym momencie spowiły bure chmury. Nie wiadomo, czy będzie padać, czy to tylko przykrywka.
W każdym bądź razie zrobiło się ponuro. Elfka podniosła się i spojrzała w kąt stodoły. Tu mogłaby schować te worki, o ile będzie miała siłę je tam schować. Byłoby to optymalne miejsce przed gryzoniami. Suchy strych także zapobiegłby pleśni i rozwijaniu się różnych czynników chorobotwórczych oraz grzybów. Tak. Jednak Ali nie miała tyle siły, żeby dźwigać te worki sama na plecach. Porozglądała się jeszcze tu i ówdzie. Zerknęła przez otwór na dwór i dostrzegła, że na zewnątrz nad tym otworem na strych stodoły, a także w środku jest jakiś mechanizm podobny do dźwigni. Dobry pomysł, dobrze, że ten ktoś, kto tu mieszkał, pomyślał o takim rozwiązaniu.
Ali zeszła powoli kurczowo trzymając się poręczy. Znów zrobiło jej się słabo. Bezpiecznie zeszła z ostatniego stopnia i padła siadając na ziemi. O dziwo podłoga była wykonana z desek, więc upadek nie był aż taki poważny.
Elfka położyła się na ziemi kurczowo trzymając się za brzuch. Bolał ją. Czuła, jakby ktoś kopnął ją w we flaki, czuła, że zaraz ubrudzi podłogę zawartością żołądka. Zwijała się z bólu kilka dobrych minut. W końcu oddychając maszynowo, ale delikatnie ból powoli ustawał. Skurcze minęły i mogła po chwili swobodnie się podnieść. Wstała otępiała jak po pobudce. Ciężkiej pobudce. Wstała i chwiejącym krokiem podeszła do wozu.
- Wytrzymasz jeszcze chwilę Roki?  - spytała głaszcząc go po głowie. - Albo właściwie... - przemyślała dogłębnie sytuację.
Rozprzęgła konia delikatnie odpinając klamry skórzanych pasów i wyciągając mu bardzo ostrożnie kiełzno z jego czułego na bodźce, mlecznego pyska. Zaprowadziła konia na padok do Eaza. Sama natomiast skierowała się z powrotem do wozu i zaczęła myśleć, jak jeden worek można by przywiązać do liny wiszącej trzy metry nad ziemią...
Wróciła z powrotem na strych. Przeszukała go przez chwilę wzrokiem i akurat leżała tam zwinięta, gruba konopna lina z haczykami na obu końcach. Wzięła ją i podeszła do drzwi na dwór na strychu. Musiała uważać i trzymać się ramy, gdyby zakręciło jej się w głowie mogłaby wylecieć z trzech metrów na kamienny bruk. Byłoby cienko. Rozbryzgany krwią dziedziniec...
Trzymała się więc drewnianej futryny i powoli podeszła do krążka wymieniając starą linę na nową. Przewiesiła ją i ciągnęła w dół, tak, aby położyła się na wozie. Kiedy się udało dziewczyna wybiegła na dół i wskoczyła na wóz szybko wiążąc i zaczepiając worek. Wróciła jej energia i werwa. Potem pobiegła do góry. Ciągnęła linę z niemałym oporem, ale po pięciu minutach walki, worek wisiał na poziomie strychu. Ali przywiązała koniec liny do wystającej nieopodal poręczy i podeszła do worka. Wciągnęła go do środka i posunęła w kąt. Odwiązała linę od poręczy i ponownie rozwinęła ją tak, aby spoczęła na wozie. Znów wróciła na dół. Znów ta sama robota.
Po dwóch godzinach rozładunku wyczerpana elfka oparła się o worki z ze zbożem na strychu. Zamknęła powieki i zasnęła z rękoma na brzuchu.
Spała do czasu, aż nie usłyszała strasznych krzyków dobiegających z puszczy. Usiadła w pozie gotowości do ucieczki czy ataku i zebrała się na dół.
Robiło się bardziej pochmurno. Elfka wzięła jeszcze snopki słomy, które udało jej się zdobyć po drodze i brała je do stodoły. Ostatnie kilka wsadziła do stajni i wyścieliła koniom boksy. Poza tym także zawlokła ostatni worek zboża do stajni, by mieć na bieżąco z czego dawać koniom ziarno. Przecież nie będzie chodziła dwa razy dziennie po nie małą porcję zboża.
Krzyki w puszczy w końcu ustały, więc Ali postanowiła tam pójść.

-->

Ostatnio edytowany przez Ali Baba (2013-08-14 14:28:23)


Karta Postaci
Rozpoczął się właśnie początek końca...

~Ali Baba odeszła~

Offline

 

#35 2013-08-14 14:34:52

 Ali Baba

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-02-15
Posty: 240
Punktów :   

Re: Stajnia

Wbiegła na dziedziniec z ciężką taczką i postawiła ją obok chaty. Nie miała zbytnio czasu. Wleciała do domu jak oszalała i zaczęła wszystko przewracać gdzieś w pomieszczeniu służącym chyba za kuchnię. Poszukała w pośpiechu i znalazła pierwszy lepszy rondel. Potem wparowała do głównego pomieszczenia, urwała kawałek firany i szybko wybiegła za zewnątrz.  Dobiegła do studni i nabrała wiadro wody opłukując szybko, ale starannie rondel.
Następnie przygotowała mały okrąg na ognisko, wyścieliła je suchą trawą i patykami, a krzemieniami podpaliła. Poczekała chwilę, aż ogień lepiej się rozpali i w międzyczasie pobiegła jeszcze raz do chaty szukając jakiś słoików. Na szczęście znalazła kilka i szybko wybiegła z nimi na dwór. Podeszła do wcześniej napełnionego wiadra i czyściła je pieczołowicie wraz z ich wiekami. Po tym dała szklanym naczyniom wyschnąć.
Podeszła do taczki i zawiozła ją bliżej ogniska. Nałożyła kawał mięsiwa w rondel. Ustawiła leżący obok pienek i usiadła na nim. Usadowiła się w dosyć komicznej pozie z rękoma wyciągniętymi w przód, opartymi o jej kolana i trzymającymi rondel. Po kilku minutach podgrzewania, z mięsa zaczęła wyciekać biała, oleista ciecz.
- To chyba to - popatrzyła w rondel i poruszała nim, by przyspieszyć nieco ten proces. Po dziesięciu minutach już nic się z mięsa nie wydzielało i elfka przelała powstałą substancję do słoika. Wzięła następny surowy kawałek mięsa.
Bawiła się tak do późnego wieczora.
W końcu poszła zaprowadzić oba konie do stajni i wreszcie poczęstować je świeżym owsem. Konie pomachały łbami i wzięły się za swój posiłek. Natomiast elfka wróciła z powrotem do ogniska. Nie wiedziała, co ma zrobić z zużytym mięsem, więc wsadziła je z powrotem do taczki i przykryła lnianym workiem.
- Zaraz, zaraz... Przecież można je do spiżarni wywieść...  - mówiła do siebie.
Pozakręcała wieka wszystkich słojów, było ich łącznie siedem. Jeden tylko zostawiła sobie, na czarną godzinę. Resztę położyła na lnianych workach i pojechała w tym towarem do miasta.

-->

Ostatnio edytowany przez Ali Baba (2013-08-21 01:09:39)


Karta Postaci
Rozpoczął się właśnie początek końca...

~Ali Baba odeszła~

Offline

 

#36 2013-08-22 02:38:59

 Ali Baba

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-02-15
Posty: 240
Punktów :   

Re: Stajnia

Nie mało zmęczona Ali Baba, jakoś doczłapała się wreszcie do stajni. Było już bardzo późno, około trzeciej godziny w nocy. Wszędzie było ciemno i chłodno. Tym bardziej idąc lasem dodatkowo odczuwało się chłód i wilgoć. Runo leśne oddawało nadmiar swojej wilgoci w powietrze, przez co w całej puszczy unosiła się delikatna, przyjemna mgiełka.
Ali Baba mimo przespania się w punkcie nadal czuła się zmęczona. Kiedy doszła już do bramy i ostrożnie ją otworzyła, swoje kroki od razu skierowała do stajni, gdzie wyłożyła już wcześniej kilka snopków słomy i jednym ruchem uwaliła się na nie. Położyła tylko paczuszkę z lekami od Vey w dobrze widocznym miejscu i zasnęła.
Nie można powiedzieć, że spanie na słomie jest dość wygodne, ponieważ wszędzie wkradają się jakieś ostre źdźbła.
Nie spała długo. Około czwartej nad ranem leniwie wschodzące słońce nakazało zdziczałemu kogutowi czynić honory dworu. Piał w niebogłosy niepozwalając na dalszy sen całej reszcie. Dziewczyna przeciągnęła się i niestety musiała przerwać sen.
Na karmienie koni było za wcześnie, więc postanowiła zwiedzić okolicę.  Porządków w chacie robić nie będzie. W środku jest zapewne ciemno, a i tak niemiłe przeżycia związane z domostwem nie pozwalały zbytnio jej tam wejść. Poza tym nie będzie o tej porze robić hałasu, a na pewno by takowy zrobiła...
Wyszła z budynku i usiadła na usadowionej przed nim, drewnianej ławce.  Rozłożyła ręce na oparciu i podniosła wysoko głowę, by leniwe słońce mogło ją muskać po twarzy. Jednak gwiazda była zbyt nisko, by  dostąpić tego zaszczytu. Z okazji natomiast skorzystał wiatr, którego przyjemny powiew pogładził białoszarą skórę na namiętnej szyi elfki, jej policzku, poruszył delikatnie jej zszarzałe włosy.  Ali opuściła wzrok i spojrzała na leniwie ukazującą się Jutrzenkę. Jej piękne ogniste spojrzenie zapierało wdech piersiach. Złoty blask rozchodził się po okolicznych drzewach, budynkach i innych ciałach stałych.
Elfka rozglądała się po całej posiadłości. Podobała jej się. Trochę tu ogarnąć i będzie cacy.
Wzięła głęboki wdech. Patrzyła przed siebie, na latające ponad padokami małe wróblowate ptaki i na te ćwierkające w drzewach. Zapowiadał się bardzo ciekawy dzień. Mimo, że wcześniejszego dnia pogoda była ponura i mokra. Teraz wstające powoli słońce dawało znak, że będzie inaczej.
Kogut dawno się uciszył i prowadził swoje kurze stadko gdzieś po padokach, zrobiło się cicho. Tylko ptaki ćwierkały. Ali po źle przespanej nocce położyła się na ławce i zasnęła. Obudziła się trzy godziny przed południem, kiedy dwa konie już mocno zaczęły rżeć i domagać się o obrządek. Wstała i poszła do stajni. Napełniła koryta świeżą wodą i owsem, a później wyczyściła jeszcze konie. Po tym wypuściła je na padok przy stajni. Sama zaś skierowała się właśnie do tego budynku po sporządzoną przez Vey paczuszkę z lekami. Otworzyła ją i zobaczyła torebki, w których były podsuszone zioła. Typowe herbatki ziołowe.
Ciężkie chmury znów  przykryły całą stajnię, uniemożliwiając jakikolwiek dostęp słońca. Dziewczyna wciągnęła nosem tylko ich zapach i odłożyła paczkę z powrotem do stajni. Chciała jeszcze coś zrobić, a pozostawiona na dworze paczka mogłaby być zaraz mokra, gdyż niebo nie wyglądało przyjaźnie. Znów zrobiło się ponuro i chłodnawo.
Ali postanowiła wreszcie zacząć trening Eaza, a bynajmniej zacząć swój, póki jeszcze pogoda na to pozwalała. Poszła po konia, wyczesała go porządnie, wyczyściła i ubrała. Po chwili Wsiadła na niego trochę otępiale i ruszyła w stronę lasu. Nadal była obolała po zdarzeniach sprzed kilku dni i nie mogła pozwolić sobie na zbyt gwałtowne, czy wymagające ruchy.

-->


Karta Postaci
Rozpoczął się właśnie początek końca...

~Ali Baba odeszła~

Offline

 

#37 2013-08-22 02:42:19

 Ali Baba

Mieszkaniec

Zarejestrowany: 2013-02-15
Posty: 240
Punktów :   

Re: Stajnia

Mokra parka wróciła do stajni. Eaz kilka metrów przed bramą pokłusował radośnie wchodząc na teren dziedzińca. Jego kopyta zastukały wesoło o kamienną kostkę. Podszedł pod drzwi do stajni i grzecznie czekał na elfkę.
Ali zamknęła bramę i podeszła do konia. Odpięła popręg, poluzowała ogłowie, wyciągnęła kiełzno z pyska. Poklepała konia jeszcze po dobrze umięśnionej szyi i poszła położyć rząd na belkę od padoku. Konia zaprowadziła na wybieg, a sama musiała cała się rozebrać. Poszła do stajni, po swoją torbę z rzeczami na drogę, które miała przygotowane przed wyjazdem. Po tym skierowała się do chaty. Tam ściągnęła mokre ubranie i założyła na zmianę jedynie halkę, która wystawała na wierzchu w torbie. Założyła ją a resztę odzieży wyciągnęła na dwór. Popatrzyła na ubrania. Teraz mokry materiał  pod słońcem lepiej odsłonił wiele plam i zabrudzeń. Elfka westchnęła. Przewiesiła odzież na belce ogrodzenia, a sama skierowała się ku studni. Napełniła wiadro wodą i poszła z powrotem do chaty wziąć tarkę i wyciągnąć jedno mydło ze swojej torby, żeby zrobić jakoś to pranie. Wróciła na dwór, wsadziła wszystko do wiadra i pomęczyła się z tymi plamami dobrą godzinę, aż w końcu ciuchy były czyste. Przewiesiła je przez belkę, która służyła jej jako sznur do wieszania prania i poszła robić niezaczęte jeszcze porządki w chacie.
Weszła na środek głównej izby. Na wprost stał owalny stół z trzema krzesłami, przykryty czerwonym obrusem i białym z koronki. Na jego środku stał gliniany wazonik w pousychanymi trzema różami. Ali przesunęła wzrokiem w stronę okna. Między nim, a stolikiem znajdowały się drzwi. Elfka podeszła do szyby. Okno po zwrócone było na padok, którego ogrodzenie rozwalił jakiś czas temu Eaz.
Dziewczyna po chwili obróciła głowę w lewą stronę i ujrzała kolejne drzwi. Pamiętała doskonale, co jest za nimi. Wzięła głęboki wdech, podeszła do nich, otworzyła je ostrożnie i delikatnie po czym weszła do środka. Lekko wystawiła głowę przez drzwi i przeleciała wzrokiem pokój. Ciemnożółty kolor ścian kusił by zobaczyć jego wnętrze. Elfka wystawiła głowę bardziej, by zobaczyć łóżko, które swoją zawartością jakiś czas temu nią wstrząsnęło. Weszła do środka szeroko uchylając drzwi. Obejrzała się w swoją lewą stronę i dostrzegła wyższą od siebie, ciemno bordową szafę na ubrania. Obejrzała się kawałek dalej na ścianę. Na niej widniała półka w tym samym kolorze, co szafa, a jej zawartością były okurzone książki przyozdobione nićmi pajęczyn. Obejrzała się na wprost. Tu uwagę przyciągało duże okno, które o dziwo było otwarte. Nad oknem był metalowy karnisz dźwigający masywne ciemno bordowe kotary przy obu końcach. Między kotarami była delikatna koronkowa zszarzała firanka wykonana najwyraźniej przez cierpliwe i delikatne ręce. Nie przedstawiała czegoś szczególnego na pierwszy rzut oka, ale kiedy się przyjrzało bardziej ukazywały się wzory Easantisa i Alikasów przy nim. Ktoś widać albo lubił i podziwiał te rośliny, albo łączyły go z nimi jakieś większe sentymenty.
Elfka spojrzała na prawo w stronę łóżka z baldachimem, którego drewno było utrzymane w takim samym kolorze, co szafa. Właściwie każdy mebel lub element dekoracyjny był w tym kolorze i szczerze mówiąc doskonale komponował się z tą odmianą żółci na ścianach.
Obeszła spore łóżko, jeśli nie nazwać tego łożem i stanęła przy nim od strony okna. Bała się odsłonić pościel, ale jeżeli chciała doprowadzić to miejsce jakoś do ładu, to nie miała wyboru. Westchnęła, przełknęła ślinę i ostrożnie odsłoniła pierzynę obleczoną oczywiście w ciemno bordową powłoczkę. Na szczęście niespodzianek nie było.
- Ufff... - odetchnęła z ulgą podmuchem odgarniając kosmyk włosów.
Ale i tak trzeba było porządnie wyprać wszystko po kolei i z osobna. Tyle zarazków się kłębiło w tym łóżku i w pościelach.
Spojrzała jeszcze instynktownie na resztę pokoju, na wiszącą nad łóżkiem półkę identyczną, co na równoległej ścianie. Również spoczywały na niej  zakurzone książki oraz uschły kwiat w  glinianej czerwonawej donicy, którego martwe pędy ozdobione były pajęczymi nićmi dodatkowo z przylepionym kurzem. Za łóżkiem i właściwie już za drzwiami stała kolejna ciemno bordowa szafa, taka sama jak poprzednia.
Wszystko było strasznie zakurzone i ręce opadały na sam widok takiego stanu rzeczy, ale niestety elfka nie miała się teraz gdzie podziać na świecie, a to miejsce, to raj w jej przypadku.
Ali westchnęła i podeszła do łóżka zabierając ze sobą trzy poduszki spoczywające na łożu i wyszła na dwór. Porozglądała się chwilę i podeszła do nieuprzątniętych beczek po swojej prawej stronie. Tam położyła poduszki i wróciła z powrotem do chaty po resztę. Wróciła z kołdrą, prześcieradłem, materacem z łóżka...
Tak, mądra jestem, ale w czym ja to teraz mam wyprać?
Porozglądała się jeszcze kilka razy szukając jakiejś drewnianej miski. Wróciła do chaty. Teraz weszła do tych drzwi, które zignorowała na początku, przed wejściem do sypialni. Otworzyła je i od razu pod oknem na przeciwko drzwi stały i czekały na użycie cztery drewniane miski. Ali od razu nie patrząc po pomieszczeniu podeszła do nich i wzięła dwie. Poszła na dwór i wróciła z powrotem po kolejne dwie. Problem był jednak taki, że i owym miskom przydałaby się chwila pielęgnacji. Były zakurzone i trzeba było je chociaż trochę opłukać. Ali wróciła do głównej izby. Spojrzała w okno na padoki i wiszącą nad nim podartą firanę. Ściągnęła ją i podarła na mniejsze fragmenty, mając szmatki na uprzątnięcie i czyszczenie wielu zakamarków. Wzięła jedną podartą i sięgnęła do swojej torby po jedno z wielu mydeł, jakie otrzymała na drogę. Poobracała je w palcach i teraz szukała jakiegoś noża. Skierowała się do pomieszczenia, służącego najprawdopodobniej za kuchnię i szybko szukała jakiegoś sprawnego noża. Poprzebierała między porozrzucanymi sztućcami i takowy znalazła. Podeszła do stołu w głównej izbie i zaczęła ćwiartować mydło na mniejsze kawałki. Po co od razu marnować je całe, skoro można podzielić na kilka mniejszych części.
Elfka wzięła jeden jego kawałek i wróciła na dwór ze szmatką w drugiej ręce. Podeszła do beczek, które stanowiły teraz jej za stolik, na którym mogła wszystko położyć. Obok nich była studnia schowana w cieniu padającego na nią przez chatę.
Ali nabrała wiadro wody i wlała do wszystkich misek po kolei. Namoczyła szmatkę, poprzecierała ją mydłem i odłożyła jego kawałek na bok, a szmatką zaczęła starannie przecierać ścianki i dno miski. Po ukończeniu pracy wylewała brudną wodę na bruk. Kostce i tak nic się nie stanie, a najwyżej trochę się ją umyję.
Robiła tak za każdym razem, aż w końcu dotarła do miski numer cztery. Zrobiła z nią tak jak poprzednio z resztą. Nie czekając dłużej powlewała do każdej z misek świeżej wody, do każdej włożyła po kawałku mydła i wyciągnęła z obleczenia pierzynę kładąc powłoczki na beczkach. Później do każdej miski włożyła po poduszce, a w ostatnim przypadku wsadziła do największej kołdrę. Podusiła pierzyny w wodzie, aby lepiej nasiąknęły wodą, a potem przecierała materiał między kostkami od zgiętych palców. Pranie zajęło jej dwie godziny. Wycisnęła wodę z poduszek tak mocno, na ile było ją stać, a potem przewiesiła przez belkę od padoku. Poduszki w takim układzie suszyły się na powietrzu, a elfka walczyła z kołdrą. Wyciskała ją powoli stopniowo, aż w końcu udało się uzyskać zamierzony efekt. Ciężką kołdrę elfka przewiesiła na płocie od następnego padoku, ponieważ na poprzednim ogrodzeniu nie było już miejsca. Wróciła z powrotem i zabrała się za materac uprzednio zmieniając po raz kolejny wodę w miskach. Męczyła się z materacem  pewien okres czasu, dusząc go w wodzie i czyszcząc przyniesioną ze stajni i oczyszczoną z końskiego włosia szczotką. Po półgodzinnej walce materac był czysty, o dziwo tak, że aż bił po oczach swoją bielą, podobnie z resztą jak trzy poduszki i kołdra schnące już od dłuższego czasu.
Ali poszła przewiesić materac na belkach obok kołdry i wróciła zadowolona z powrotem do chaty ściągając firany, kotary i tkaniny, by móc teraz je wyprać. W tym celu wzięła z izby głównej stołek stojący przy oknie i zabrała go do sypialni. Tam zaczęła się mocować z ozdobnymi zasłonami z baldachimu, a później przesunąwszy taborecik do okna wspięła się na palcach i ściągnęła z karnisza kotary. Wdzięczną koronkową firankę jednak zostawiła jak na razie na później.
Wyszła z długimi materiałami w jednym kolorze i uprzednio wymieniając zawartość misek wrzuciła do każdej z nich po jednej zasłonie. Znów zaczęło się od duszenia materiału w wodzie, by szybciej nasiąknął wodą z mydlinami, a potem przejście po pocierania materiału. Znów dwie godziny zabawy.
Kiedy już skończyła i wycisnęła wodę, poszła i rozwiesiła kotary tak jak poprzednie rzeczy. Wróciła i zabrała się jeszcze za pranie powłoczek na poduszki i kołdrę, oraz za prześcieradło. To już poszło dziewczynie nieco sprawniej. Po skończeniu tej pracy, rozwiesiła je obok reszty i wróciła przed dom. Teraz trzeba było uporządkować chatę.
Weszła do głównej izby uprzednio biorąc najmniejszą miskę i napełniając ją wodą oraz mydłem. W prawej ręce trzymała szmatkę zawsze czekającą na przemycie czegoś. Elfka położyła wiadro na stole i podeszła do okna wychodzącego na padok. Spojrzała na suszące się pranie i o dziwo, kiedy zwróciła wzrok wzdłuż ściany, ukazało się drugie okienko, które ukazywało stodołę oraz kawałek dziedzińca. Obok niego stał dość duży kominek a przed nim centralnie jakiś ciemno bordowy fotel. Dziewczyna podeszła do mebla i ostrożnie położyła swoje delikatne dłonie na oparciu. Wspięła się na palce i spojrzała na siedzenie przykryte jakimś właściwie szarym futrem.
Jednak po chwili wróciła tylko po wiadro do stolika, namoczyła w wodzie szmatkę, podeszła do okna i zaczęła starannie przemywać szyby. Później parapet, ramę, dojeżdżając do mosiężnych klamek. W tym momencie postanowiła otworzyć okno i przewietrzyć domostwo. Odwróciła się do drugiego okna w tym pokoju i robiła dokładnie to samo. Po zakończeniu czyszczenia również je otworzyła. Poszła do okna w sypialni. Tam również je pieczołowicie umyła i otworzyła szerzej doprowadzając do przyjemnego przeciągu. Od razu wzięła się za czyszczenie drewnianych elementów łóżka, odkurzenie szaf w środku i na zewnątrz. Otworzyła jedną z szaf i buchnęła na nią kupa pyłu złośliwie wdzierającego się do płuc. Po domu rozniósł się dźwięk kaszlu, ale na szczęście elfka wbiegając w okno i łapiąc świeżego powietrza uspokoiła  wrażliwe płuca. Idzie z powrotem do szafy. Teraz spokojniej i rozważniej usuwa kurz z przeróżnych zakamarków. Po półgodzinnym czyszczeniu obydwie szafy były czyste. Elfka pozostawiła ich otwarte drzwi, by nie kłębił się w nich nieznośny zapach stęchlizny. Teraz wzięła się za odkurzenie półek. Podłożyła pod półkę stołek i wspięła się na palcach oglądając dogłębnie stan rzeczy. Ostrożnie wyciągała książki, przecierała  je i odkładała je na bok. W końcu doszła do wyczyszczenia półki pod nimi. Przetarła porządnie gustowne drewno i przeczekała kilka minut, aż wyschnie. W tym czasie wzięła się za wytarcie drugiej półki oraz usunięcie donicy z martwym kwiatem. Po kilku minutach powróciła do pierwszej półki i poustawiała książki z powrotem na miejsce, a za chwilę wróciła do drugi robiąc to samo.
Woda w misce zrobiła się szarobura i przestała już przyjemnie pachnieć mydlinami. Elfka ujęła w ręce pojemnik wrzucając uprzednio do niego szmatę i wzięła ekwipunek w jedną rękę, a w drugiej dzierżyła donicę z uschłym kwiatem.
Wyszła z chaty i położyła naczynia na wcześniej wspomnianym stosie beczek. Wodę ponownie wylała, a donicę zostawiła w spokoju. Nie miała czasu bawić się teraz w ogrodnika. Musiała jeszcze dzisiaj chociaż podłogi umyć w sypialni i głównej izbie. W tym celu już rutynowo wlała do najmniejszej drewnianej miski wody, dodała mydlin i poszła do chaty. Zaczęła od sypialni, która najbardziej się jej podobała. Była najmniej odstraszająca. Elfka zaczęła od końca pomieszczenia. Najpierw wymiotła cały kurz, a potem stopniowo szorowała deski szczotką, użytą wcześniej do przemycia materaca. Wślizgnęła się pod łóżko, co takiej zgrabnej i niewielkiej istocie jak ona nie sprawiało większych problemów. Po przemyciu dokładnie podłogi zostały jeszcze miejsca pod szafami. Przesunęła je nieco tak, by dojść do jeszcze nieobmytych miejsc i wtedy stwierdziła, że nie podoba jej się ustawienie mebli w tym pokoju. Jedną z szaf dosunęła w kąt ściany, na której się opierała. I wtedy okazało się , że ściany za szafami też są nieco okurzone. Elfka wzięła szmatę i zaczęła przecierać wszystkie ściany w pokoju, aż w końcu ich żółć zrobiła się bardziej naturalna. Potem łóżko przesunęła w miejsce szafy po drugiej stronie drzwi i skierowała je na okno. Natomiast ostatnią dosunęła do łóżka, tworząc mały wzór szafa-łóżko-szafa. Teraz pokój wyglądał inaczej. Elfka umyła jeszcze te miejsca, gdzie wcześniej nie przetarła ścierką i wreszcie można było jednoznacznie, że cel został osiągnięty.
Robiło się późno. Słońce powoli zmieniało swoją kującą w oczy żółć w ogniste romantyczne pomarańcze i lekkie czerwienie. Przyszedł czas, kiedy miliony niesfornych owadów szukało schronienia na noc nie zważając kompletnie w którą stronę mają lecieć. Frunęły w większości na oślep, ale trzeba było przyznać, że pod blaskiem tego romantycznego słońca, ich błyszczące skrzydła wyglądały przecudnie.
Ali chciała jeszcze dzisiaj umyć podłogę w głównej izbie, ale musiała się naprawdę spieszyć. Szybko wybiegła wylewając w biegu  brudną wodę od mycia podłogi na bruk na dziedzińcu. Szybko nalała nowej i wrzuciła rutynowo kolejną ćwiartkę mydła. Zakręciła się w głównej izbie, pobiegła jak szalona do sypialni po szczotkę i zaczęła omiatać podłogę z kurzu. Wyciągnęła jeszcze szybko dywany, które w głównej izbie leżały i omiotła podłogę pod ich śladami. Dywany ułożyła przed chatą na dziedzińcu, a potem pobiegła szybko czyszcząc podłogę oczywiście szorując ją dogłębnie szczotką.
Uwinęła się akurat, kiedy słońce dawało ostatni pocałunek na dobranoc i ustępowało miejsca księżycowi. Niebo miało nieokreśloną barwę błękitu, fioletu i różu nad stajnią. Dopiero przez korony drzew widać było morelowe niebo, które otaczało słońce.
Elfka popatrzyła na ten zapierający dech w piersiach widok i poszła po wszystkie wyprane i wyczyszczone rzeczy, z którymi przyszło jej się męczyć przez cały dzień. Poczynając od osłon na baldachim . Po kolei każdą rzecz brała z osobna, by nie zdarzył się taki przykry przypadek, że któreś z prania mogłaby jej spaść. Wspięła się za stołek i rozwieszała po kolei każdą upraną wcześniej ciemno bordową tkaninę na drewnianym szkielecie. Potem poszła po materac. Ułożyła go dokładnie zarzucając na niego śnieżnobiałe prześcieradło, a potem oblekając białą pościelą i układając kolejno trzy poduszki skończyła kryjąc całą kompozycję powleczoną ciemno bordowym materiałem kołdrą i odwijając jej biały spód. Widok ten kusił mocno, aby wejść do łóżka i spokojnie odpłynąć w otchłań snów, ale elfka nie mogła pozwolić sobie dzisiaj na przespanie się w tym łóżku. Nie chciała zabrudzić pościeli. Poza tym ciągle się czegoś bała. Wróciła jeszcze na dwór zabierając swoje pachnące świeżością ubrania i położyła je na pościeli. Jutro je założy. Wzięła jeszcze tylko torbę obok łóżka, której zawartością również zajmie się jutro. Ostatnie co zostało to ciemno bordowe zasłony. Wzięła je i podsuwając w sypialni stołek wpięła je z powrotem w szczęki spinek karnisza. Miała być z czego dumna. Pokój wyglądaj jak nowy, jak w jakimś bogatym zajeździe. Jutro pozostawało tylko przetrzeć jeszcze ściany szmatą i można by to pomieszczenie wynajmować za godziwą cenę.
Elfka zmęczona już tym wszystkim, pozanosiła do chaty wszystkie miski, kawałki mydła i skierowała się na padok po dwa tak dobrze jej znane konie. Pogłaskała je delikatnie po łbach i zaprowadziła do ich przytulnych boksów. Nasypała im owsa i nalała wody, po czym padła wyczerpana na snopki słomy i zasnęła niemalże natychmiast.
Zasnęła myśląc o przyszłości, ale zamiast tego nawiedzały ją koszmary. To, co stało się nie tak dawno w puszczy. Ten człowiek. Jak się zachowywał. Śniło jej się, że przyszedł ponownie, że wchodzi właśnie do stajni, siada obok niej, dotyka ją. Teraz nie miał wielu przeszkód, gdyż halka to niezbyt duży opór. Jego ręka niebezpiecznie sunie po jej udzie, a potem znika pod materiałem nocnej sukienki. Duszno. Strasznie duszno. Strach, paraliż. Oddech bez oddechu. Znów to samo.
Elfka zrobiła się gorąca, wierciła się cały czas na snopkach. Pot oblał ją całą. Jej namiętna szyja świeciła się pod wpływem tego płynu ustrojowego w blasku wlatującego do środka księżyca. Oddychała szybko, ciężko łapiąc powietrze.
W końcu jej utrapieniom przyszedł koniec. Delikatny dotyk nieco łaskoczący. Eaz niecierpliwy zaczyna budzić elfkę. Pyskiem błądzi po jej prawej skroni i za uchem. Czasem liże po szyi, żeby się obudziła. Ali nie lubiła takiego oblizywania, zwłaszcza za uchem. A Eaz znając jej każdy, nawet najczulszy punkt wiedział co robić, żeby ją postawić na równe nogi. Ali po chwili odruchem bezwarunkowych odsuwa jego paszczę od swojej głowy. Odwraca się na wznak i patrzy na mleczny pysk swojego przyjaciela. Wyciąga ku niemu ręce i obejmuje czule jego ciemną głowę. Bujna grzywa ogiera opadła mu na nos dziewczyny, gdyż była tak długa. Elfka podciągnęła się, usiadła i pocałowała go zaraz za chrapami po wielkiej białej łysinie. Zbliżyła do łaty twarz i zaczęła łkać powoli. Koń podniósł głowę chcąc pogładzić elfkę. Ona przytuliła się do niego mocniej obejmując za delikatną acz dobrze umięśnioną szyję. Koń podszedł dwa kroki bliżej i podsunął elfkę głową do siebie.
Cicho już. Jesteś bezpieczna mówił jej czule parząc na nią kątem oka. Po chwili je zamknął. Nic Ci nie grozi. Grunt, to żeby się nie rozdzielać. Odsunął głowę i jeszcze raz przycisnął do elfki.
Nie martw się powiedział czule zabierając łeb i kładąc się obok dziewczyny na brukowej kostce, którą była wyłożona stajnia. Elfka wtuliła się w konia i zasnęła oparta o jego masywny i krępy grzbiet.
Rano obudziła się wraz z pianiem koguta, który stał na belkach od ogrodzenia i nadymał się jak paw. Do pawia dużo mu brakowało, bo ten kogut, to był jakiś ozdobny mały skrzat, ale jak widać piał lepiej jak nie jeden rosły kur.
Elfka przeciągnęła się, ziewnęła i wstała głaszcząc konia po szyi i wtapiając palce w jego grzywę. Pocałowała go w szyję i wyszła przeciągając się jeszcze na dworze. Przetarła prawe oko i spojrzała na cudowne, leniwie wchodzące słońce.
Cudowne. Ono nie musi się niczym martwić...
Wróciła do stajni. Nasypała ziarna do koryt, wlała wody i położyła się jeszcze. Obudziła się dopiero około godziny dziewiątej. Przeciągnęła się kilka razy i wyszła z budynku. Eaz z Rokim wystawili łby przez okna w swoich boksach i bacznie obserwowali to, co dzieje się na dworze. Elfka spojrzała  w ich stronę.
- No oczywiście, już idę - uśmiechnęła się i poszła wypuścić konie na padok. Otworzyła stare drzwi po drugiej stronie stajni, które wychodziły wprost na wybieg i konie spokojnie kłusem wybiegły z budynku.
Zaczynały drażnić ją kłosy i źdźbła słomy, które dostały się pod delikatną, podkreślającą figurę dziewczyny acz lekko luźnawą halkę. Czuła  się nieswojo. Przydałoby się odświeżyć. Do głowy wpadło jej pomieszczenie, w którym znalazła poprzedniego dnia cztery miski.
Weszła do środka tej izby i na szczęście okazała się to być łazienka. Ściany miały kolor jasno turkusowy, a przy urządzeniach sanitarnych były wyłożone białymi płytkami z jasno turkusowym wzorem. Podłoga o dziwo była jednak drewniana. Kolor drewna nie różnił się od tego w sypialni czy głównej izbie. Ali spojrzała w okno, które było tak samo duże, jak to w sypialni. Tu również na metalowym karniszu wisiała dźwięczna koronkowa zasłonka z Easantisami i Alikasami, a po obu końcach karnisza wisiały takie same kotary jak w sypialni, tylko w kolorze ciemnozielonym, niedaleko odległym od czerni.
Nie czekając długo elfka wzięła się za uprzątnięcie tego pomieszczenia. Jednak nie wyglądało zbyt kolorowo. Płytki były strasznie brudne, upaprane jakąś czarną mazią, a nawet pojawił się tam mech... Ali wróciła znów do stajni po kopystkę,  na dziedziniec do studni, nabrać wiadro wody, do głównej izby po kilka ścierek z podartej firanki, a także do sypialni po jedno mydło wyciągnięte z torby. Poszła do łazienki i kucnęła w brodziku. Wzięła do ręki metalowy przyrząd i zaczęła delikatnie, żeby nie naruszyć płytek, acz mocno zdrapywać z nich prawdopodobną ziemię. Kiedy już wszystko wydrapała wzięła się za opłukanie tego wszystkiego. Puściła wodę z kranu. Na początku nic nie leciało, potem wyleciała z węża jakaś breja. Ali zrobiło się początkowo niedobrze, ale odczekała cierpliwie chwilę i popłynęła wreszcie czysta woda. Dla upewnienia posmakowała jej. To była woda ze studni. Chociaż coś.
Opłukała brodzik, polała podłogę wodą i zmyła większe warstwy brudu. Pozostały drobne i dokładniejsze wymycia tego wszystkiego. Zabrała się do pracy. Wyczyściła każdy zakamarek łazienki. Wstała i schyliła się nad umywalką. Wypuściła wodę z kranu i czekała aż ta zacznie obmywać jej ceramiczne ściany. W końcu pojawiła się ta wyczekana czysta woda. Ali wraz z nią wymyła ścierką nasączoną mokrym mydłem cały brud. Teraz wszystko lśniło i pachniało mydlinami. Ściany przyozdobione płytkami połyskiwały odbijając wpraszające się przez okno promienie słońca. Elfka podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Padok. A dalej, miejsce, dzięki któremu się tu znalazła, kiedy Eaz ledwo przystopował, a ona z niego zleciała. Właściwie to jakby przefrunęła mu nad głową.
Elfka spojrzała na kotary. Wróciła do sypialni po tak dobrze jej służący stołek, położyła go przy oknie w łazience, wspięła się na palcach i ostrożnie rozwarła szczęki klamerek dźwigających ciężar ciemnozielonych tkanin. Tajemniczą firankę zostawiła. Nie była ona w tym momencie rzeczą, która potrzebowała natychmiastowej pielęgnacji.
Dziewczyna wyniosła tkaniny na dwór, kładąc je na beczkach. Wróciła się do domu jeszcze tylko po pocięte mydło, miski i ścierki. Wyszła przed chatę i wlała ze studni wodę do misek. Wsadziła kotary do środka, pocierając je jeszcze mydłem i zaczęła dusić w wodzie. Wymoczyła porządnie i po półgodzinnej zabawie wycisnęła wodę z zasłon, przewiesiła przez ramię i w końcowej fazie poszła wysuszyć na ogrodzeniu od wybiegów.
Wróciła do chaty wreszcie testując to, co tak pieczołowicie wyczyściła.
Poszła do chaty, wyciągnęła z torby kolejne mydło oraz ręcznik i skierowała się w stronę łazienki. Weszła do brodzika ściągając halkę namiętnie się poruszając i wypuściła wodę. Zimna wywołała nie mały dreszcz dotykając skóry elfki, ale nie do takich lodowatości dziewczyna była przyzwyczajona. Namydliła się i spłukała wszystko. Potem wzięła się za włosy. Te zszarzałe już włosy.
Po prysznicu obróciła je, długie ściśnięte kilka razy tworząc swego rodzaju kok. Halkę pozostawiła w łazience, ponieważ zaraz musiała ją wyprać. Wycierała się jeszcze porządnie, aż w końcu była sucha. Skierowała się do sypialni, gdzie czekały na nią suche i czyste ubrania. Ręcznik założyła na głowie tworząc swego rodzaju turban a później pozostało ubrać się. Delikatne południowe promienie słoneczne przechodzące przez okno poczęły muskać ją po jej skórze idealnie zarysowując jej kobiece kształty. Jednak nie zamierzała paradować nago i szybko ubrała bieliznę, bluzkę, spodnie i kończąc na butach. Usiadła na łóżku i pieczołowicie wycierała ociekające jeszcze wodą włosy. Wyszła na dwór, by na słońcu lepiej wyschły. Usiadła na ławeczce przed stajnią i patrzyła na swoje poranione delikatne dłonie. Po półgodzinnym siedzeniu ze słońcem twarzą w twarz włosy wyschły. Elfka skierowała się do chaty i wyjęła ze swojej torby szczotkę. Uczesała porządnie włosy i spięła białą wstążką w kitkę. Wyglądała teraz zupełnie inaczej. Zupełnie niepodobnie.
Później weszła do izby głównej i postanowiła teraz ją porządnie wyczyścić. Poza wymytymi oknami i wyczyszczoną podłogą na meblach walał się jeszcze kurz. Dla Ali to już była rutyna. Poszła ponownie po czystą wodę, ścierkę i mydło. Zmieszała to w wodzie i zaczęła spokojnie wymywać brud z szafki stojącej między stołem a drzwiami do sypialni. W środku były różne kieliszki, karafki, kufle i kubki, wystawione na wystawę. Ali powyciągała wszystkie i położyła na stole. Wróciła do szafki otwierając kolejno drzwiczki i szufladki. Oprócz całych zestawów talerzy, półmisków i w ogóle porcelany nie było w niej nic. Na samym  dole szafki czatowały jeszcze ułożone w kostkę, ciemno bordowe kotary, które teraz też były zakurzone. Wyciągnęła je i położyła na stole obok zastaw porcelany.
Elfka powymywała dokładnie całą szafkę i zostawiła ją otwartą. Wzięła się za obmycie kominka, półki na nim oraz pozostałych mebli, włączając w to krzesła od stołu.
Po tym pomaszerowała do pomieszczenia uchodzącego za kuchnię. Wyglądała podobnie jak łazienka w swoim brudnym obliczu. W zakamarkach pełno było ziemi nie wiadomo skąd, z której gdzieniegdzie wystawały malutkie czubki mchu. Ali popatrzyła na żółte ściany, które miały ten sam kolor, co te w sypialni, jednak te były brudniejsze. Popatrzyła na okno łapiące zasięgiem kawałek stodoły, bramę, powywalane beczki i studnię. Jeśli się lepiej przyjrzeć można również ujrzeć kawałek lasu i ścieżki. Spojrzała w górę. Mosiężny karnisz dźwigający po obu stronach ciemne ciężkie kotary. Wzór ten utrzymywał się w całym domu. A na środku wisiała koronkowa delikatna firanka w kwieciste wzory. Po prawej stronie okna w pomieszczeniu stały rzędem szafki. Elfka przejechała wzrokiem w drugą stronę. Wzór od okna wyglądał następująco: okno-trzy szafki-zlewozmywak-przerwa i piecyk kuchenny. Westfalka ciągnęła się aż do drzwi wejścia do pomieszczenia. Elfka obróciła się na pięcie i popatrzyła na stolik obok niej, czyli po lewej stronie okna. Stały obok niego dwa stołki, podobne do tego, na którym się ostatnio wspinała. Na stoliku było o dziwo pełno potłuczonych słoików, kilka butelek po winie, zużyte świeczki i roztopiony wosk. Wszystko przykryte grubą warstwą kurzu.
Elfka poszła ponownie wymienić wodę w misce, wróciła ze ścierką i kopystką i zaczęła wymywać i wyskrobywać wszystko po kolei. Pootwierała szafki i opróżniła je. Powyrzucała z nich przeterminowaną żywność do leżącego obok lnianego worka, a garnki, rondle i słoiki powyjmowała na stół. Potem powymywała starannie szafki, przetarła również ściany, umyła i wyczyściła piecyk oraz obmyła zlew. Puściła wodę z kranu. Podobnie jak w łazience, najpierw było słychać jakieś chlupanie, ale nic się nie pojawiło. Później pokazała się breja, a następnie wyleciała czysta woda. Elfka nabrała jej w ręce i posmakowała.
Tak, studzienna...
Wsadziła naczynia do mycia, odpływ zatkała korkiem i napuściła wody do połowy, by naczynia mogły się wymoczyć przez chwilę. W tym czasie elfka wzięła się za porządkowanie stolika. Wyrzuciła większość pozbijanej zawartości, zostawiła tylko to, co było w dobrym stanie, czyli parę butelek, świecznik i kilka świeczek. Po chwili stolik był czysty, a jego wdzięczne drewno zaczęło delikatnie wydzielać swój żywiczny zapach. Elfka w międzyczasie przetarła również dwa stołki. Powycierała też owy świecznik i położyła na środku stołu. Później wzięła się za szorowanie podłogi, która i tutaj była wyłożona bordowym drewnem. Po półgodzinnym myciu posadzki elfka opuściła pomieszczenie, żeby nie narobić zbytnio śladów. Zabrała wiadro i opróżniła je na dziedzińcu. Opłukała i wlała nowej wody. Wróciła do chaty. Położyła pojemnik na stole w głównej izbie i tam zaczęła przemywać nową ściereczką porcelanę, którą tam uprzednio wyłożyła. Kiedy talerze i kieliszki lśniły i odbijały światło jak pryzmat elfka poszła do kuchni zająć się moczonym w wodzie, kuchennym zaopatrzeniem. Dokładnie wycierała każde naczynie i kładła obok, na piecu, na przeznaczonej do tego suszarce. Potem spłukała jeszcze porcelaną umytą w głównej izbie i zaczęła ją ustawiać w niektórych szafkach. Później schowała do nich umyte garnki, patelnie, drewniane półmiski. Ostatnie co zostało do wymycia, to kubki i słoiki. Zręcznie obmyła je i odstawiła do suszenia.
Wtedy wylała brudną wodę do zlewu i ponownie napełniła wiaderko wodą, uprzednio opłukując je. Skierowała się wreszcie do owalnego stołu w głównej izbie i zaczęła go pieczołowicie czyścić. Po kilkunastu minutach stół, tak jak ten w kuchni zaczął wydzielać swoją żywiczną woń.
Wreszcie można było uznać, że dom jest wysprzątany. Elfce pozostało jeszcze tylko wypranie pozostałych kotar i koronkowych firanek. Elfka, już z niechęcią, ale jednak się przełamała. Wzięła wszystkie zasłony i wrzuciła do miski, którą uprzednio wyciągnęła z chaty. Zalała tkaniny wodą, wrzuciła trochę mydła i zaczęła prać. Po ukończonej pracy wzięła mokre, wyciśnięte tkaniny i przełożyła przez ogrodzenie, a suche wzięła do chaty i zapięła w szczęki klamerek na karniszu w izbie głównej.
Teraz miała czas wypakować swoją torbę. Nie widziała, co jeszcze spoczywa na jej dnie. Jeszcze jeden ręcznik, arafatka, szczotka do włosów, jakiś perfum jeszcze po pobycie w zamku, kilka słoiczków wypełnionych jakimiś mazidłami, najprawdopodobniej kosmetycznymi, na oko dwadzieścia mydeł, kilka wstążek, chyba do włosów, kilka ozdobnych spinek, kilka wsuwek, nawet jedna siateczka. Co dziwne jakiś zestaw do makijażu. Kto mógł jej takie pierdoły napakować... Może Selena? No cóż, jak jest, to jest. Nic z tym nie zrobi póki co, może na przyszłość się przyda. Co dalej. Klamra w kształcie motyla...
- Kto mi tego napakował? - skrzywiła się  i robiła to za każdym razem, gdy pojawiała się jakaś upiększająca, uwydatniająca kobiecość i delikatność a przy okazji kokieterię rzecz.
- Co jeszcze ja tu mam... - mówiła przebierając w torbie.
Szeroka, czarna sztywna opaska do włosów z ząbkami od grzebyczka i... trzy pary kolczyków, ale żeby to były jeszcze jakieś delikatne wzory i nieduże rozmiary, ale to były naprawdę duże kolczyki. Jedna para to wielkie kółka, druga to motyle, a trzecia... Nietoperze. Dwie ostatnie wysadzane najprawdopodobniej jakimiś drogocennymi kamieniami.
- O co chodzi?
Później dokopała się głębiej niemalże bezdennej torby. Czarny gorset. Za nim, białe body z białym gorsetem.
- Co to ma być??? - Elfka coraz bardziej stawała się wystraszona tego, co znajduje... Kto mógł jej nakłaść tylu niepotrzebnych rzeczy? Szukała dalej. Sznur czarnych pereł.
- O nie nie nie. - Nie dowierzała. Pokręciła głową o znaczeniu ''nie''. Poszperała dalej. Trochę bielizny, jeszcze dwie halki...
Lista coraz bardziej się wydłużała. W końcu ukazały się jeszcze dwie pary spodni, takich, jakie miała na sobie. Zwężane przy kostkach w kolorze łososiowym, czy morelowym, trudno było określić jedna, a drugie w chłodnej zieleni. Dalej już nic nie było. Teraz sterta tych wszystkich rzeczy zawaliła kompletnie całe łóżko.
Elfka zaczęła wszystko w niej układać. Starannie i delikatnie. Po dwudziestu minutach ponownego składania ubrań i dodatków w szafie praca była skończona. Jej wierna torba również tam spoczęła.  Elfka zatarła ręce i z dumą zamknęła mebel.
Znów nadchodził koniec dnia. Znowu miliony owadów szukało schronienia na noc. Eaz z Rokim rytmicznie odganiali owady swoimi ogonami od swoich ciał. Na szczęście nie były to końskie muchy, tylko jakieś inne owady, motyle, ćmy czy ważki.
Zachodzące słońce znów nadawało romantyczną atmosferę całej stajni. Jeszcze piękniej by było, gdyby stajnia była oświetlona latarniami i lampami naftowymi. Ale i bez tego posiadłość miała swój mały, romantyczny i sielski urok.
Elfka wzięła z powrotem konie do stajni uprzednio głaszcząc je i pieszcząc przez chwilę. Zaprowadziła oba ogiery do boksów, napełniła ich koryta zbożem i wodą.
Teraz przypomniała jej się paczka od Vey. Wzięła ją a potem pozamykała bramę, pozamykała stajnię otwierając koniom okna w ich boksach. Sama zaś po tak długiej i wyczerpującej pracy mogła sobie pozwolić wreszcie na sen w wyczyszczonym łóżku pod baldachimem.
Poszła jeszcze tylko ściągnąć zasłony, które suszyły się do końca dnia i powpinała je w klamerki na karniszu i pozasłaniała zasłony. Pozapalała świece, położyła paczkę z lekami na owalnym stole i poszła do łazienki jeszcze raz się odświeżyć. Zabrała ręcznik  z sypialni wraz z niezastąpionym mydłem i poszła do łazienki. Tu znów poruszając się z wdziękiem, którego w ciągu dnia się wstydziła, zdjęła ubrania i spuściła na siebie wodę. Znów dreszcz ogarnął jej młode ciało. Elfka namydliła się  i jeszcze raz opłukała zimną wodą. Znowu przeszył ją dreszcz. Szybko owinęła się w ręcznik, wzięła swoje ubrania i pobiegła do sypialni. Tam się porządnie wytarła i włożyła nocną sukienkę. Wreszcie mogła położyć się w tym kuszącym zapachem i wyglądem łóżku. Nareszcie. Poszła jeszcze tylko pogasić wszystkie świeczniki, a następnie wtuliła się w miękką, przyjemną pierzynę. Jej zmęczone powieki wreszcie mogły się ze spokojem zamknąć, a ciało wreszcie spokojnie się rozluźnić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Poranne delikatne promienie słoneczne wdzierające się przez uchylone okno muskały dziewczynę po odkrytych częściach ciała. Po szyi, po policzku, po ramieniu, po nodze. Poza tym poczciwy budzik w postaci zdziczałego koguta...
Dziewczyna przewiesiła nogi nad podłogę, usiadła  i wyciągnęła się, po czym podeszła do okna lekko podnosząc koronkową zasłonkę. Popatrzyła przez okno. Widok był cudowny. Niby proste ogrodzenie i już po wykaszana trawa, ale jednak jaki widok... Ali była bardzo podatna na takie widoki, poruszały ją bardzo, lubiła sielskie przytulne klimaty, a nie dworskie i wyśpiewane miejsca, służące tylko na pokaz. Lubiła praktyczność.
Kiedy słońce wzniosło się nieco wyżej, dziewczyna poszła do łazienki na poranną toaletę. Później ubrała się, związała włosy w kitkę, którą wysoko osadziła na czubku głowy. Problem jednak pojawił się przy schylaniu. Cała burza śnieżnobiałych kłaków zlatywała na przód. Było to nieco irytujące, więc dziewczyna uplotła sobie warkocz. Spięła dodatkowo niesforną grzywkę jedną wsuwką.
Kiedy włosy już nie przeszkadzały w codziennych czynnościach, elfka zawitała do stajni, przywitała oba konie i nakarmiła je. Odczekała godzinę zbierając kurze jajka z  gniazd pochowanych w snopkach i wzięła do domu choćby zrobić sobie śniadanie. Zbierała tylko te, które nie były nakrapiane na biało. Te można było swobodnie spożyć.
Rozpaliła w kuchennym piecyku ogień, wzięła jeden z kilku rondli. Rozsmarowała na nim trochę oleju i potłukła jajka wlewając do naczynia ich koloidalną zawartość. Pilnowała, by  się nie spaliły i w pewnym momencie zaczęła bełtać je w rondlu. W międzyczasie zagotowała sobie wodę na jedną z herbatek od Vey.
W końcu jajecznica miała odpowiednią konsystencję. Dziewczyna wlała całą zawartość na talerz, przyozdobiła kilkoma ziołami i spożyła przy owalnym stole w głównej izbie, popijając zielnym napojem.
Po posiłku poszła umyć wszystko, a po tym wyszła  na dwór. Przeszukiwała stajnię. Myślała, co tu można jeszcze by było znaleźć. Będąc w stajni znalazła stary, zardzewiały emaskulator na jednym z okien w jednym  opustoszałym boksie na końcu. Dziwiła ją architektura stajni. Wchodziło się od tej szerszej ściany, po lewej stronie były cztery boksy na wzdłuż , później wielkie drzwi na ogólnik, później trzy boksy, kawałek miejsca o metrażu jednego boksu, kolejne wielkie drzwi na wprost wejścia, które prowadziły na zewnątrz w puszczę, i z drugiej strony ustawienie boksów było takie samo. Tylko, że nie było już wielkich drzwi na zewnątrz. W tym miejscu stał kolejny boks.
Wzięła emaskulator i położyła na ławce. Kiedy będzie w mieście przy okazji zostawi go w kuźni.
Poszła szukać dalej. Tym razem w stodole, znalazła lekko zardzewiały sierp i obok niego kosę.
- Heh, teraz to mam sprzęt - uśmiechnęła się na swój specyficzny sposób i wzięła narzędzia, kładąc obok ławki.
Poszła z powrotem do stajni. Wyczyściła starannie Bronco, czesząc również jego ogon i grzywę. Pielęgnacja koni jest bardzo ważna. Usuwanie starego, martwego naskórka i sierści, pobudza krążenie skóry, ale bardzo ważne jest wykonywać te czynności regularnie. Inaczej można doprowadzić do skołtunienia włosia, poważnych chorób skóry, a nawet zarobaczenia. Każdy hodowca zwierząt powinien o tym pamiętać. Na koniec zostawiła sobie czesanie szczotek na jego nogach. Miał taką miękką sierść w tej partii ciała. Przypominały jej włosy na głowie.
Koń widać był zadowolony z obrządku, bo stał grzecznie i cierpliwie, przez ten cały szereg zabiegów z wysoko podniesioną głową.
Po czyszczeniu dziewczyna wypuściła Rokiego na ogólnik i wlała mu świeżej wody do koryta, natomiast Eaza czekał kolejny trening. Tym razem  nieco dłuższy.
Wyczyściła starannie konia i wyczesała jego grzywę. Go również musiała ładnie wyeksponować, zwłaszcza, jeżeli miała przejeżdżać przez miasto. Założyła na niego czaprak, futerko jako podkładkę i na tak przygotowany grzbiet  dopiero siodło, przypięte porządnie popręgiem. Na łeb nałożyła mu powoli i ostrożnie nachrapnik i ogłowie, kończąc na powolnym wsadzeniu wędzidła w pysk. Gdy już koń spokojnie mielił łamanie, Ali Baba podeszła na koniec do chałupy i zamknęła jej drzwi. Wyciągając wsuwkę z włosów przekręciła zamek i rozległ się cichy dźwięk wsuwających się w futrynę bolców.
Podeszła do konia, wzięła między palce lejce, włożyła stopę w strzemię i odbiła się od podłoża. Włożyła drugą w drugi kawałek metalu. Poprawiła chwyt i ruszyła konia i powoli kierując się gdzieś przed siebie.

-->

Ostatnio edytowany przez Ali Baba (2013-09-04 23:28:36)


Karta Postaci
Rozpoczął się właśnie początek końca...

~Ali Baba odeszła~

Offline

 

#38 2013-09-04 16:47:34

 Tsuki

Mieszkaniec

26526104
Zarejestrowany: 2013-04-16
Posty: 277
Punktów :   

Re: Stajnia

Prowadziła Raya przez las. Nie wiedziała gdzie są. Zgubiła się, tak jak poprzedniej nocy i nie umiała znaleźć drogi na gościniec. Już chciała powiedzieć o tym mężczyźnie, ale nagle zobaczyła między drzewami jakiś budynek. Jej serce zabiło mocniej. Przyśpieszyła kroku. Uśmiechnęła się i odwróciła się za siebie. Mężczyzna był daleko za nią. Westchnęła.
-Znalazłam stajnie panie!- zawołała uradowana - Mamy gdzie sie schować, kiedy będzie padać.
Nagle usłyszała potężny grzmot. Skuliła się. Ze wszystkiego najbardziej bała się burzy. Ostry wiatr, który się zerwał rozwiewał jej rude włosy. Tsuki spojrzała bezradnie na mężczyznę.

Ostatnio edytowany przez Tsuki (2013-09-04 17:02:25)

Offline

 

#39 2013-09-04 20:44:39

Raytlion

Mieszkaniec

778096
Zarejestrowany: 2013-08-13
Posty: 57
Punktów :   

Re: Stajnia

Cały czas podążał za Tsuki, starając się dotrzymać jej kroku. Cały czas rozglądał się dookoła, aby mniej więcej zorientować się co ich otacza. Gdy tylko kobieta dostrzegła budynek uśmiechnął się szeroko, dawno nie spał na czymś wygodnym, a siano było dla niego wystarczająco dogodnym miejscem. Gdy Tsuki uśmiechnęła się do niego, on odwzajemnił ten uśmiech i lekko przyśpieszył. Po pierwszym grzmocie zauważył, że coś jest nie tak, spojrzał na kobietę i cicho powiedział. - Coś nie tak pani? Zobaczyłaś kogoś, czy to może coś innego?

Offline

 

#40 2013-09-05 15:58:46

 Tsuki

Mieszkaniec

26526104
Zarejestrowany: 2013-04-16
Posty: 277
Punktów :   

Re: Stajnia

Po kolejnym grzmocie Tsuki pudła na kolana zatykając uszy. Podniosła się blada i spojrzała na mężczyznę.
-Ja tylko... - wyjąkała- Boję się burzy.
Było jej wstyd. Była skrytobójcą, nie powinna się bać niczego, a kuli się słysząc grzmoty. Westchnęła. Podeszła do mężczyzny, złapała go za rękę i zaciągnęła do stajni. Tam weszła po drabinie na strop i ułożyła się się wygodnie w sianie, zapraszając go, aby położył się obok niej. A burza się zbliżała...

Offline

 

#41 2013-09-05 16:50:21

Raytlion

Mieszkaniec

778096
Zarejestrowany: 2013-08-13
Posty: 57
Punktów :   

Re: Stajnia

Cały czas przyglądał się dziwnemu zachowaniu Tsuki, kobieta która potrafi sobie doskonale poradzić w dziczy boi się burzy, to naprawdę go dziwiło. Sam bał się różnych rzeczy w dzieciństwie, ale nie tak niegroźnych jak burza. Zaśmiał się cicho spoglądając na Tsuki. - Interesujące pani, nie sądziłem że kilka grzmotów potrafi zrobić na Tobie niemałe wrażenie. - po chwili wszedł za Tsuki do stajni, wolnym krokiem wszedł za nią po drabinie, usiadł wygodnie na sianie zsuwając kaptur z głowy.

Offline

 

#42 2013-09-05 16:58:52

 Tsuki

Mieszkaniec

26526104
Zarejestrowany: 2013-04-16
Posty: 277
Punktów :   

Re: Stajnia

Podeszła do mężczyzny na czworaka i usiadła obok niego. Powoli zdjęła jego maskę uśmiechając się do niego.
-Jesteśmy tutaj sami - szepnęła - Nie musicie ukrywać swojej twarzy, mój panie.
Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać i uderzać o dach stajni. Grzmoty były coraz groźniejsze. Przerażona dziewczyna wtuliła się w mężczyznę.

Offline

 

#43 2013-09-05 17:06:10

Raytlion

Mieszkaniec

778096
Zarejestrowany: 2013-08-13
Posty: 57
Punktów :   

Re: Stajnia

Gdy tylko zdjęła mu maskę, spojrzał na nią i szeroko się uśmiechnął. - Niech będzie pani, nie będę chodził w tej masce tutaj, lecz gdy opuścimy stajnię założę ją ponownie. - zaśmiał się cicho moment po tym jak przerażona Tsuki się w niego wtuliła. - Z tego co widziałem pani to puszcza i przetrwanie w niej nie jest żadnym problemem, lecz kilka grzmotów jest już poważnym? - mówiąc to uśmiechnął się szyderczo w stronę Tsuki.

Offline

 

#44 2013-09-05 18:48:23

 Tsuki

Mieszkaniec

26526104
Zarejestrowany: 2013-04-16
Posty: 277
Punktów :   

Re: Stajnia

Spojrzała mężczyźnie w oczy.
-To dlatego, mój panie... - wyszeptała- To dlatego, że kiedy byłam małą dziewczynką zabłądziłam w lesie w czasie burzy. Pioruny waliły w drzewa pod którymi stałam, a ja cała morka próbowałam znaleźć drogę do domu. To było okropne przeżycie. Nigdy więcej nie chciałabym tego powtórzyć.
Wtuliła się w Raytliona i zamknęła oczy.

Offline

 

#45 2013-09-05 21:11:58

Raytlion

Mieszkaniec

778096
Zarejestrowany: 2013-08-13
Posty: 57
Punktów :   

Re: Stajnia

Siedział oddychając powoli, od czasu do czasu jego czerwone oczy spoglądały na Tsuki wtuloną w niego. Może popełniał błąd zbliżając się tak blisko do prawie nieznajomej kobiety, jego celem było odwiedzenie magicznej uczelni w Caelum, a tracił czas w stajni, lecz coś go tutaj trzymało, nie miał ochoty stąd odchodzić. Westchnął cicho spoglądając na dach stajni. - Spokojnie pani, przy mnie jesteś bezpieczna.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.the-sims-forum-fotostory.pun.pl www.pogadanki17.pun.pl www.mroza15.pun.pl www.badmintonlegnica.pun.pl www.dragons5.pun.pl